Kiedyś spisałam post o młodej, niestety mi go pożarło. Ani nie zapisało, ani nie opublikowało. Może tym razem uda mi się spisać? Potem zrobiłam małą namiastkę. Teraz postaram się spisać w całości i od nowa.
Podobno dzieci rodzą się na życzenie. Chciałam mieć córkę. Młoda była dziecięciem planowanym i oczekiwanym - parę miesięcy później :P Wzięła się z miłości i chęci utulenia chorej narzeczonej. Jak powiadają - chorobę trzeba wygrzać, więc mój ówczesny narzeczony się dostosował. Młoda była dzieckiem niezwykle żywym, od poczęcia. Jej pierwsze ruchy były dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo poczułam je bardzo wcześnie. To było jak magia. Potem już nie było tak magicznie. Młoda bowiem kopała jak wściekła, zwykle wtedy, gdy ja spałam lub zasypiałam lub byłam w środku kulminacji pracy. Była również diablica przebiegła - lekarzowi pokazała tyłek i nie pozwoliła odgadnąć płci. Tyłkiem wypięła si aż do końca - w końcu damy nie wiszą głową w dół - bo to nie nietoperze. Zapewniła więc mamusi drugą w życiu operację i kolejną bliznę. Położna była tylko zdziwiona, że nie znam płci dziecka... Dalej też było rozrywkowo. Już na pierwszym badaniu mało nie spadła lekarce z przewijaka, bo dzieci w tym wieku przecież się nie obracają i nie zaskakują lekarzy. Siadanie i raczkowanie też jej przyszło jak mówią - z palcem w nosie. Z tą różnicą, że raczkowanie było tylko po to, aby doczłapać do kanapy, ściany, szafki i iść na własnych nogach. I tym sposobem pierwsze kroki dziecko zrobiło w wieku 9 miesięcy, jak miała 10 to fruwała po domu. I zdobywała kolejne sińce, zadrapania. Taka chłopczyca nieco rośnie, pomyślałam. Ale nie. Tu włoski, tu spinki, gumeczki, baletki, spódniczki, itepe. Mogłam stroić i sprawiało mi to ogromną przyjemność :) Z wiekiem przybywa jej inteligencji, rozumu, ale nie ogłady i roztropności :) Ona by chciała wszystko i na raz i zwykle jej się udaje. Na rowerze nauczyła się jeździć w 10 minut, na nartach - za pierwszym podejściem. Z wyglądu podobna do tatusia, oprawa oczu - o zgrozo - po mojej teściowej, ale kolor oczu - mamusi, dość oryginalny - zielony z domieszką brązu. Charakterna też po mamusi - bójcie się chłopcy. I oczywiście bardzo ładna, mała dama. W tym roku idzie do szkoły. Kiedy to wszystko minęło? Dopiero niedawno zmieniałam jej pieluchy...
Chwała Bogu, że ja mam odwrotność, bo chyba bym sobie łeb odstrzeliła. W brzuchu prawie nie kopała, ruszała się tylko niemrawo i tak jej pozostało. W domu mogłam ją bez problemu zostawić w pokoju i iśc do kuchni ugotować, upiec i urządzić przyjęcie - po powrocie zastawałam ją w tym samym miejscu, gdzie ją zostawiłam z zabawkami. W łóżeczku albo na podłodze. W ogóle nie raczkowała, chodzić samodzielnie zaczęła mając 14 miesięcy. Żadnego wspinania się po meblach ani zapierdzielania po zakamarkach nie miałam. Na placu zabaw z oczami jak pięciozłotówki patrzyłam na matki biegające jak z rozwolnieniem po całym terenie. Moja Nieletnia siedziała w piaskownicy i się bawiła, a ja w tym czasie na ławce zdążyłam przeczytać całą ksiązkę albo wyhaftować obrus. Natura chyba wie, co robi, bo jakby mi zafundowała takiego podskakująco-podrygująco-latającego szałaputa, to zastrzeliłabym jego i siebie...
OdpowiedzUsuńA ja mam jeszcze drugie takie zdolne... o ile nawet nie bardziej...
UsuńO matko. I Polko. Ja się na szczęście szybko uczę. Macierzyństwo nie ma być męką tylko przyjemnoscią, inaczej można znienawidzić własne dziecko :)
OdpowiedzUsuńz jednej strony dobrze, bo sobie w życiu poradzi... z drugiej - trzeba mieć oczy wkoło głowy :) ... moja Młoda taka była i jest... i radzi sobie ze wszystkim i wszystkimi (czyt. chłopakami..)
OdpowiedzUsuńMłoda jeszcze okej - kiedyś napiszę o młodym... dziwne, że jeszcze nie mam siwych włosów! ten to jest artysta.
Usuńżeby to tak można było sobie wybrać i płeć i charakter :))) ale na geny nie mamy wpływu. Nasza to zasługa i nasza wina....
OdpowiedzUsuńOj tak, ona zdecydowanie ma moje geny i charakterek :) Jest uparta, wszędobylska, nieco ruchliwa, ale tylko ciut ;) Nie boję się o nią, bo sobie w życiu poradzi. Boję się tylko, że ją ktoś kiedyś zrani i wykorzysta jej otwartość. Muszę na nią mocno uważać.
UsuńUps! Chwytaj te chwile dzieciństwa córci, bo to już ostatnie lata!
OdpowiedzUsuńChwytam :) bo nastolatką to ona łatwą nie będzie
UsuńJa pamiętam, że ze swojej córci byłam dumna do wypęku, gdy w wieku 9-ciu miesięcy zaczęła mieć pieluchy w poważaniu i korzystała z nocnika. Próbowała co prawda z sedesu, ale...
OdpowiedzUsuńTo może kiedyś opiszę, bo ubaw był po pachy;-)
Ja właśnie pękam z dumy nad młodym, bo niedawno "załapał" nocnik w ciągu dwóch dni - później niż młoda, ale za to całkiem konkretnie - przestał korzystać z pieluch w dzień i w nocy (!) od razu. Potrafi się obudzić, w dzień zaczekać, ale nie wysika się do pieluchy i basta. Zresztą już mu nie zakładamy.
Usuń