sobota, 14 kwietnia 2012
tak mi dobrze, tak mi rób...
Mrrrrrr, siedzę sobie przy stole, popijając herbatkę z cytryną, właśnie zjadłam zielone śniadanie. I nikt mi w tym nie przeszkadzał, nikt mi nie przerywał, nikt mi nie sikał w trakcie i nie wołał "mamo kupa". Cisza i spokój :) Mąż musiał wyjechać na 4 dni. Z uwagi na chorowanie, babcia zaproponowała, że weźmie dzieci do siebie, żebym sobie odpoczęła. Hmm, już mi co prawda znacznie lepiej, ale grzechem byłoby nie skorzystać z okazji :P No i nie będę przecież taka, żeby babci przyjemność odbierać :P Inna sprawa, że maluchy się u babci wyszaleją, pójdą na spacer, a ze mną siedziałyby w domu. Więc im ta zamiana miejsc akurat wyjdzie na zdrowie, bo ja jeszcze nie wychodzę. Kusi mnie nieco przedłużenie zwolnienia na 2 dni, bo jeszcze nie wszystko okej, ale chyba czas już wracać... Tylko przypilnować się nieco bardziej muszę. No i biegania na razie nie będzie. Ale! Teraz skupmy się na ciszy... Jest całkiem przyjemna :) bez mama-pić, mamo-ee--ee, mama-da, mama-aaaa, i wszystkie inne możliwe zawołania, występujące zwykle przy dwójce dzieci - równocześnie. Na ile siebie znam, to pewnie nie skończy się na słodkim lenistwie. Zaraz sobie znajdę jakieś zajęcie, o to nie ma obawy. Jednak póki co..... może jeszcze kawka z mlekiem?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Skoro masz możliwość, to korzystaj i z ciszy i z możliwości leniuchowania, a z zajęć absolutnie koniecznych do wykonania, polecam dobrą książkę;-)
OdpowiedzUsuńKażda mama powinna od czasu do czasu znaleźć czas tylko dla siebie. Tak dla zdrowotności psychicznej.
Od dłuższego czasu usiłuję skończyć książkę Kinga... opornie mi idzie, ze względu na ograniczony czas :) A czytać lubię - dawniej książka na tydzień to było absolutne minimum. Ale o tym sobie jeszcze napiszę...
OdpowiedzUsuńKorzystaj ze spokoju póki możesz. Pamiętaj, co dobre, to się szybko kończy.
OdpowiedzUsuńKorzystam :) za chiny ludowe nie chce mi się sprzątać. Kurz nie zając - nie odleci do ciepłych krajów. Jutro też go zastanę. Zamiast tego wolałam się przewietrzyć.
UsuńPonoć już można, więc witam Cię serdecznie w nowym domku!!! Jak mnie zaraz szlag trafi ( a jestem bliska! ) przez BlogOnet, to też z nich zrezygnuję! Wpadałam do Ciebie na starym blogu, ale nie mogłam zostawiać komentarzy, albo Twój (jak i mój, oczywiście! ) blog znikał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ;)
Shara
www.nieuczesana30stka.blog.onet.pl
Wiem, można dostać świra... Bo nie dość, że nie można publikować, to nie można czytać i komentować innych blogów. Zaglądałam na wszystkie w miarę systematycznie, na ile onet zezwalał... Ale nawet nie próbowałam odpisywać.
UsuńSkoro już się da, to będe hulać :) Najpierw odtworzę tutaj to, co nie chciało mi wskoczyć przedtem, a napisałam, że Twój post przypomniał mi makaryczne czasy wczesnego macierzyństwa. Brrrrr! Nigdy więcej.
OdpowiedzUsuńA początki to nie są różowe, to prawda :) Uważam, że swój obowiązek spełniłam, urodziłam za siebie i za męża, będzie miał kto na nasze emerytury zarabiać, więcej nie trzeba, a jak ktoś chce, to droga wolna.
Usuń"Makabryczne" miało być, a nie "makaryczne". Tak się podjurgałam możliwością skomentowania, że dążąc do wypróbowania komentarza nie sprawdziłam, co popełniłam :)
OdpowiedzUsuńodpoczywaj, korzystaj i leniuchuj zawsze, kiedy nadarzy się okazja. Zrobić inne rzeczy zawsze zdążysz, a na to, nigdy czasu nie ma.
OdpowiedzUsuń